Praktycznie każdego dnia media obiegają nowe informacje dotyczące tzw. spraw frankowych. O ile jeszcze trzy lata temu w przekazie medialnym dominowały wieści o sądowych przegranych kredytobiorców, to obecnie takie wiadomości należą do wyjątków. Przełomowe znaczenie miał w tym zakresie niewątpliwie wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z dn. 3 października 2019 r., C- 260/18 ws. Dziubak. To od jego wydania datuje się lawinowy wzrost sądowych wygranych frankowiczów. Co istotne, również polski Sąd Najwyższy w szeregu orzeczeń wydanych w przeciągu ostatnich kilkunastu miesięcy jednoznacznie poparł racje frankowiczów – dając jasny sygnał sądom powszechnym w całym kraju co do ogólnego kierunku orzecznictwa.

Obecnie diametralnej zmianie uległa również retoryka banków. Opierając się na wcześniejszych orzeczeniach w początkowej fazie batalii frankowiczów środowiska bankowe starały się przekonywać,  że umowy kredytowe powiązane z frankiem szwajcarskim były zgodne z prawem i w pełni transparentne, to obecnie zdradza rosnącą nerwowość w związku z korzystnymi dla kredytobiorców wypowiedziami judykatury. Banki obawiają się lawinowego wzrostu ilości spraw inicjowanych przez frankowiczów, co krótkoterminowo mogłoby nadszarpnąć ich wyniki finansowe. Obawy te zdają się być słuszne, jeżeli wierzyć publikowanym informacjom, w świetle których w przeciągu ostatniego roku w Sądach Okręgowych w całym kraju notuje się przyrost ilości spraw frankowych, sięgający nawet 400%. W minionych tygodniach media obiegły informacje, w świetle których banki przedstawiły Ministerstwu Finansów propozycję powołania państwowej instytucji, która wykupiłaby od banków kredyty hipoteczne powiązane z frankiem szwajcarskim. Oznacza to, że w świetle propozycji banków, ciężar ekonomiczny ich nieuczciwych praktyk miałby ostatecznie spocząć na ogóle podatników.

Choć zapadają jeszcze wyroki niekorzystne dla frankowiczów, to zdaje się, że zasadniczy kierunek orzecznictwa jest już znany – frankowicze wygrywają sprawy sądowe z bankami i zapewne nic nie jest już w stanie odwrócić tej tendencji. Nie oznacza to jednak, że wszystkie sporne kwestie pozostają wyjaśnione. Część sądów skłania się do koncepcji tzw. „odfrankowienia” kredytów i dalszego ich wykonywania w taki sposób, jakby były kredytami złotówkowymi. Inne składy sędziowskie stoją natomiast na stanowisku, że umowy kredytowe były od początku nieważne, a strony powinny sobie zwrócić wzajemnie wypłacone należności  (kredytobiorca – środki uzyskane w złotówkach od banku, bank – uiszczone przez kredytobiorcę raty). Niektóre sądy wyrażają też przekonanie, że w przypadku nieważności umowy, kredytobiorca może domagać się od banku zwrotu uiszczonych rat jedynie w zakresie nadwyżki przekraczającej wartość należności uzyskanych przez kredytobiorcę od banku.  Sygnalizowane wyżej rozbieżności dotyczą więc przede wszystkim skali opłacalności poszczególnych koncepcji dla frankowiczów.

Choć wiele szczegółowych zagadnień w sprawach frankowych wymaga jeszcze rozstrzygnięcia, dziś pewne jest jedno – to frankowicze są górą.